Przed dietą Dukana bardzo lekceważyłam poranne posiłki. Cieszył mnie fakt, że nie chce mi się jeść, że nie odczuwam głodu. Błędnie interpretowałam fakt, że skoro nie jem, to nie utyję, a im dłużej nie jem, tym bardziej nie utyję. Głupota okrutna. I żyłam tak sobie na świecie w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku względem swojego ciała. Tylko jakoś nie docierało do mnie, że mimo, że nie jem śniadań, jakoś nie chudnę a za to bardzo łatwo kilogramy idą w górę.
Przejście na dietę Dukana uświadomiło mi, jak wiele błędów żywieniowych popełniałam. Dzień bez śniadań, potem obfity posiłek zamulający totalnie, który kończył się poobiednią drzemką. Pod wieczór znowu byłam głodna, sięgałam więc po różne zapychacze, by ostatecznie dzień zamknąć jakimś śmieciowym żarciem do piwka...
Nie bardzo zastanawiałam się, co jem i kiedy jem. Ważne było, żeby smakowało jako tako, a to pojęcie względne. Biała bułka ze sklepu, napompowana i "pachnąca piekarnią" znikała bezmyślnie w czeluściach mojej jamy ustnej. Z za chwilę byłam zdziwiona, że w brzuchu mi burczy.
Na szczęście Dukan i jego dieta całkowicie odmieniły moje podejście do aktu jedzenia.
Do jednego z najważniejszych nawyków zdrowego żywienia, oprócz regularnych posiłków, w mniejszych porcjach, należy celebracja śniadań. Jak cudownie smakowała kromka upieczonego przeze mnie chleba po kilku miesiącach bycia na diecie Protal, w fazie II, gdzie nie wolno mi było jadać chleba...mmmmmmmmm.
Od tamtej pory uwielbiam śniadania. Może nie zaczynam dnia zbyt zdrowo, bo kawusią na czczo, ale kawusia ze świeżo mielonego ziarna kawy, z dobrego ekspresu ciśnieniowego pozwala mi na samorozgrzeszenie.
Za to potem następuje uczta dla podniebienia. Jadam pieczywko wyłącznie mojego wypieku. Moje bułki nie są tylko z ziarnem, po które często sięgają osoby chcące mieć poczucie, że sięgają po zdrowe pieczywo a w rezultacie sięgają po bezwartościową, białą bułkę, posypaną ziarnem. Moje bułki są pełnoziarniste, pełne dobrodziejstwa płynącego ze zboża wraz z otoczką otrębową.
Bułki piekę przeróżne. Ostatnio uparłam się na pajdeczki pomidorowe lub cebulowe, które idealnie dopasowałam do mojego zapotrzebowania śniadaniowego. Ale każde moje pieczywko smakuje wybornie.
A już najszczęśliwsza jestem, gdy taką bułeczkę mogę zjeść z ekologicznym twarożkiem, własnego wyrobu, z warzywami pochodzącymi, z działki mojej mamy. Mam wtedy poczucie, że daję sobie to co najlepsze. W końcu moje ciało to nie śmietnik na odpady.
Jestem tym, co jem....
Tak więc smacznych, pełnych wartościowych produktów śniadań życzę.
Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze mile widziane. Wtedy czuję, że nie piszę sama do siebie ;-)