niedziela, 25 grudnia 2011

Ciasteczka z suszoną śliwką


Przepis na pyszne ciasteczka, polecane na świąteczny stół znalazłam na stronce Lidl. Od razu poczułam, że to może być to, co lubię. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym przepisu nie potraktowała własną "miarą".
Oryginalny przepis TU a u mnie minimalne zmiany. Ciasteczka wyszły mocno czekoladowe, z aromatyczną śliwką w środku....Okazały się jeszcze pyszniejsze, niż wyobraźnia obiecywała. A na dodatek nie tylko przesmaczniusie, ale i proste w przygotowaniu jak drut stalowy :-)

Składniki:

  • 150 g suszonych śliwek kalifornijskich
  • 100 g czekolady gorzkiej o dużej zawartości masy kakaowej
  • 120 g masła
  • 2 jaja
  • 120 g cukru trzcinowego
  • 140 g mąki pszennej pełnoziarnistej
  • 35 g otrąb owsianych
  • 60 g naturalnego kakao
  • szczypta soli

Wykonanie:

Śliwki kalifornijskie (najlepsze takie dosyć mokre) drobno posiekać. Czekoladę pokruszyć na małe kawałki i rozpuść wraz z masłem w kąpieli wodnej. Kiedy masa będzie gładka, zdjąć czekoladę z ognia i lekko wystudzić.
Całe jajka utrzeć z cukrem na sztywna pianę, a następnie połączyć z masą czekoladową.
Kakao wymieszać z mąką i szczyptą soli, po czym przesiać przez sito, (z sita otręby z mąki też wsypać, nie wyrzucać), dodać otręby i  i połączyć z czekoladą.
Tak przygotowane ciasto wymieszać z posiekanymi suszonymi śliwkami.
Prostokątną blachę wyłożyć papierem do pieczenia i  układać w kilkucentymetrowych odstępach porcje - nakładając po 2 łyżeczki ciasta.
Ciastka wstawić do piekarnika rozgrzanego do temperatury 180°C i piec przez około 15 minut, a następnie koniecznie wyjąć, gdy będą w środku jeszcze lekko miękkie. Nie przedłużać pieczenia!

Smacznego.

czwartek, 24 listopada 2011

Burek z mielonym mięsem po mojemu (pełnoziarnisty)


Dzisiaj częstuję Burkiem. Słyszeliście kiedyś o takim daniu? Ja do tej pory nie. Ale nic dziwnego, skoro tak mało do tej pory interesowałam się kuchnią bułgarską. Bardzo mi się spodobało, jak przygotowuje się ciasto na tę potrawę i oczywiście poleciałam do kuchni działać.
Potrawa wyszła ciekawie. Ciasto wychodzi chrupiące i ładnie się listkuje
Przepis banalnie prosty, ale troszkę z nim zabawy. I nie wiem, czy zdecyduję się powtórzyć ten przepis. Ale warto było powalczyć ten jeden raz :-)
Na przepis trafiłam na blogu domowe-gotowanie.
Moją wersję zrobiłam na mące pełnoziarnistej, a część masła zamieniłam na oliwę. Zrobiłam tylko jedną część ciasta i złożyłam płat na pół. Taką porcją najadłam się i ja i moja córka.
Do dzieła:

Składniki na ciasto:

  • 250 gramów mąki pełnoziarnistej, pszennej
  • 175-200 ml dosyć ciepłej wody
  • 1/2 płaskiej łyżeczki soli 
  •  dodatkowo w czasie wałkowania 40 gramów masła rozpuszczonego i 20 gramów oliwy

Składniki na farsz:

  • około 350 gramów mięsa drobiowego
  • cebula, papryka, czerwona fasola
  • przyprawy
Wykonanie ciasta:
Ze składników zagnieść elastyczne ciasto, ale nieklejące się ciasto. Za mnie wymieszał robot hakiem w minutę.
Odstawić na 10 minut przykryte. W tym czasie można przygotować mięso. Przesmażyć razem z warzywami i doprawić do smaku na pikantnie. 
I teraz zaczyna się zabawa.

Ciasto podzielić na 10 równych części. Każdą z nich podsypując ciągle mąką, a nadmiar jej strzepując, rozwałkować na niemal przezroczysty placek i rozsmarować na nim dokładnie jedną łyżeczkę masła wymieszanego z oliwą. 
Rozsmarowane ciasto układać na stos, jeden placek na drugim nie przyciskając.
Gdy już ostatni rozwałkowany i posmarowany placek znajdzie się na stosie, całość porozciągać jeszcze w rękach kciukami jak ciasto na pizzę.
Uformowane, rozciągnięte ciasto przełożyć na nasmarowaną resztką tłuszczu blachę masłem do dołu.
Na połowę ciasta wyłożyć farsz mięsny, nakryć drugą, lekko docisnąć boki.

Piec ok 25 minut w nagrzanym do 240 stopni piekarniku. Jeśli za szybko się przyrumieni, przykryć folią aluminiową.
Gdy burek będzie już gotowy, wyjąć z piekarnika i popryskać zimną wodą powierzchnię i pod folią potrzymać jeszcze minutkę. Gotowe. 

 Smacznego.

niedziela, 20 listopada 2011

Cynamonowe placuszki z jabłkiem


Witam po dłuższej przerwie. Aż mi głupio, że tak zaniedbuję ten mój kącik, do którego obiecywałam sobie zaglądać codziennie....
Dawno nic od siebie nie wstawiałam. Gotuję dużo. W kuchni sporo się dzieje. Dużo pyszności wyszło spod moich rąk przez te dni, ale  chyba zabrakło mi natchnienia, by to ładnie i smacznie podać Wam na blogu.
Takiego mam lenia ostatnio.....

 Pomysł na przepyszny podwieczorek dla dwóch osób. Ciekawy sposób na wykorzystanie dziennej porcji otrąb.Placuszki wychodzą puszyste i mięciuchne. Podkreślone cynamonową nutką i xylitolem smakują wybornie. Znikają w 5 minut....


Składniki na ok 16-18 placuszków:

  • 3 jaja
  • 4 łyżki mąki pełnoziarnistej
  • 6 łyżek otrąb (odmierzonych przed lekkim zmieleniem)
  • 2 łyżki zmielonych migdałów
  • 3 łyżki słodziku 
  • 2 łyżki greckiego jogurtu light 4%
  • 2 łyżki oliwy (u mnie oleju ryżowego)
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • ok. 50 ml wody (najlepiej gazowanej)
  • 1 dużo jabłko
  • łyżeczka skórki pomarańczowej
  • do posypania 4 łyżki xylitolu zmielonego z łyżeczką cynamonu. 

Wykonanie:

 W misce żółtka utrzeć ze słodzikiem, oliwą i serkiem. Dodać resztę składników (bez jabłka jeszcze), wymieszać i odstawić na czas krojenia jabłka do napęcznienia otrąb i mąki.
Jabłko pokroić w drobniutką kosteczkę (nie trzeć na tarce), skórkę pomarańczową posiekać drobniutko i dodać do ciasta.
Na koniec ubić na sztywno białko ze szczyptą soli i delikatnie połączyć z ciastem.
Smażyć na teflonowej patelni bez tłuszczu w postaci malutkich placuszków.
Jeszcze ciepłe oprószyć zmielonym xylitolem z cynamonem. Koniecznie musi to być xylitol, ponieważ to on dopełnia całości.
Pod wpływem temperatury placuszków rozpuszcza się tworząc przepyszną, zimną w odczuciu słodycz na powierzchni placuszków.


Smacznego.

wtorek, 18 października 2011

Orkiszowo-marchewkowe muffinki


Jesień.... oprócz tego, że kojarzy mi się z nieprzyjemną aurą, zimnicą, wiatrami obdzierającymi z umierających liści drzewa, kojarzy mi się również z najsmaczniejszymi o tej porze roku jabłkami, soczystą marchewką, dorodnymi, pełnymi soku burakami.... Październik to idealna pora roku na wyciskanie soków...
Obiecałam sobie i mojej córce, że do świąt koniec z wypiekami, przy których silna wola idzie precz, a brzuchy rosną. 
No i obietnicy nie dotrzymałam... A to wszystko przez serię przypadkowych zdarzeń, w wyniku których popełniłam muffiny marchewkowe.
Zaczęło się wczoraj od tego, że mama obdarzyła mnie marchewką z ogródka. Dorodna, wyrośnięta nasunęła mi pomysł na szklaneczkę świeżo wyciśniętego soku z dodatkiem jabłka. Z myślą tą poszłam spać.
Dzisiaj myśl o soku marchewkowym dojrzewała coraz to bardziej w trakcie dnia. No dobrze, ale co to ma wspólnego z muffinkami? Zaraz się wyjaśni....
Zajrzałam na jednego, z moich już ulubionych bloga Moniki Pawlak -  Tortowe Kreacje "szyte na miarę" i co ujrzały me oczy?
Marchewkowe babeczki! Jakże śliczne wygląda to marchewkowe pole... W ciągu sekundy już miałam pomysł na moje marchewkowe babeczki. Przecież tyle dobra się marnuje podczas wyciskania soku....Pomyślałam sobie, czemu nie wykorzystać odpadów powstałych z wyciskania soku do babeczek?
No i tym sposobem marchewki zafiniszowały i soczkiem i pysznymi marchewkowymi babeczkami. 
Babeczki są puszyste i bardzo wilgotne, takie jakie ja uwielbiam. Może i Wam przyda się przepis, który powstał niemal na kolanie.

Składniki na 12 muffinek:

  • 1 ubita szklanka odpadów z marchewki, powstałych przy wyciskaniu soku przez sokowirówkę (ok.150gr.)
  • 1 szklanka mąki orkiszowej (ok.120 gr.)
  • 2 kopiaste łyżki otrąb owsianych (można ominąć, ale ja wszędzie dosypuję otrąb, takie moje zboczenie)
  • 1/3-1/4 szkl. cukru trzcinowego lub słodzik (ok. 3-4 łyżki pudrowego)*
  • 2 jaja
  • 5 łyżek jogurtu
  • 4 łyżki oliwy bądź rozpuszczonego, przestudzonego masła
  • 50ml wody (najlepiej gazowanej)
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • aromat pomarańczowy

Wykonanie:

W niewielkiej misce całe jaja ubić trzepaczką na puszystą masę
W drugiej, większej misce umieścić wszystkie pozostałe składniki, oprócz wody.
Wlać masę jajeczną do składników i wymieszać.
Na koniec wlać wodę tak aby uzyskać gęste ciasto.
Przełożyć do foremek na muffiny (ja mam takie fajne, grube silikonowe).
Ja piekłam 30 minut w 200 stopniach grzałka góra dół.

Aż się proszą, żeby polać je odrobiną gorzkiej czekolady, aromatyzowanej pomarańczowym sokiem, ale wystarczy tej rozpusty. Pozostawiłam je dziewiczo marchewkowe ;-)

Smacznego

* z podaniem ilości cukru mam problem, ponieważ zapomniałam sobie zapisać, ile go użyłam w tym przepisie, dlatego dane nie są ściśle dokładne...

czwartek, 13 października 2011

Dzień pod znakiem proto...

Wyjątkowo trudno mi dzisiaj czysty proto czwartek przeprowadzić. Czasem ma się takie dni, że siedziałoby się z głową w lodówce. A jeszcze jestem w takim cyklu miesiąca, że mnie ciągnie mocno do słodkiego. I chociaż zdaję sobie sprawę, że proto dni w IV fazie powinny być wyjątkowo restrykcyjnie przeprowadzane, dzisiaj daję sobie lekką dyspensę. Tak więc w piekarniku pieką się babeczki serniczkowe, a na śniadanie zjadłam kawałeczek wędzonego pstrąga.
Normalnie w ten dzień staram się jadać wyjątkowo chudo i bogato w białko a nie nabiał. Rezygnuję nawet ze słodzika, mleka i delikatnie podchodzę do jogurtów. Dzisiaj wszystko stoi na głowie.
Tak więc na śniadanie była tłusta rybka wędzona. Muszę się jednak pochwalić, że rybkę wędzimy sami. Nie była więc przesolona. Czyste pyszności.
Na drugie śniadanie zachciało mi się smażonego wieśniaczka. Pewnie każda z Dukanek wie, że serek wiejski poddawany długiemu procesowi podgrzewania na patelni zaczyna się ciągnąć i przypominać troszkę topiony a troszkę żółty w smaku. A przy serku wylądowało jajko sadzone.
Na obiad znowu nie do końca tak, jak na czyściutkim proto powinno być, bo wszamałam 2 kawałki łososia a wiele można o tej rybce powiedzieć, ale nie to, że należy do chudych. Na pociechę jedynie mogę sobie powiedzieć, że przyrządziłam na parze. Polałam sosikiem z jogurtu i przypraw wśród których znalazła się mała łyżeczka musztardy Dijon. Wszystko dzisiaj robię na opak :-) I chociaż obracam się w temacie białek, nie grzeszę węglami i tłuszczem póki co, to i tak daleka jestem zasadzie:

Za to mogę się pochwalić, że wzorowo u mnie z ilością płynów.

niedziela, 9 października 2011

Kubusiowa rodzinka na torcie


No i miałam przepisy na kiełbaskę wekowaną podać, ale  zabieganie nie pozwoliło mi znaleźć czasu na  zajęcie się blogiem.
A główny winowajca to tort dla mojego siostrzeńca. Zajęłam się przygotowaniem tortu i pochłonęło mnie to całkowicie. Temat tortu dla 3 latka - Kubuś Puchatek. Wdzięczna praca a ile radości mi sprawiła.
Ostatecznie kubusiowa ferajna rozsiadła się na torcie w towarzystwie beczułki pełnej leśnego miodku...
Wszystkie ozdoby i figurki zrobiłam własnoręcznie z masy cukrowej. Masę cukrową też oczywiście "uwarzyłam" sama. Tak więc calusieńki tort od początku do końca jadalny. Co potwierdziło się w czasie degustacji, solenizant paluszkiem podjadał miodek Kubusiowi (no bo bez ściemy, w beczułce był najprawdziwszy leśny miodek). Za to nie było chętnych do odgryzienia głów maskotkom na torcie, "bo szkoda" ;-)





wtorek, 4 października 2011

Na śniadanko pyszna mielonka i paróweczka...


Dzisiaj postanowiłam sobie zrobić dodatkowy dzień proto. Ostatnio na tyle smakołyków sobie pozwoliłam, że nie zaszkodzi nadwyżkę leniwie zniwelować. Leniwie, bo ruchu niewiele, więc to idealny sposób. Extra proto- dla leniwca.
Śniadanko miałam iście królewskie: paróweczka na gorąco i mielonka z weka, którą zrobiłam 2 dni temu. Chudziutka, z kawałeczkami piersi z kurczaka i mieloną wołowinką okazała się naprawdę strzałem w dziesiątkę. Jeśli smakują Wam mielonki z puszek, takie z galaretką (niekoniecznie te z tłuszczykiem), a brakuje Wam ich na diecie Protal, to z czystym sumieniem i zapewnieniem o pysznym smaku mogę wszystkim dukankom (i nie tylko) zaproponować to danie. I naprawdę roboty przy nim niewiele. Jedynie w czasie trochę robota rozłożona, bo na takie przygotowanie mięska potrzeba 3-4 dni. I chociaż brzmi to masakrycznie, dodam, że samej roboty przy nim to jakieś 15-20 minut. Reszta to leżakowanie mięska w lodówce i pasteryzowanie. Tak więc nic prostszego a rezultat naprawdę godny polecenia.
Szczegóły przepisu jeszcze dzisiaj...
Zapraszam.

EDIT: Przepis póki co nie zaistniał na blogu, za co przepraszam.

poniedziałek, 3 października 2011

Dukanowe paróweczki drobiowe (faza I,II,III)



Na diecie dukana naprawdę nie da się zagłodzić. Można zajadać się wszystkim do woli i chodzić z pełnym brzuszkiem. Tylko trzeba wiedzieć, co kryje się za słowem "wszystko". 
Ja fazę odchudzania i stabilizowania wagi co prawda mam za sobą, ale  nie przeszkadza mi to kombinować w kuchni. Poza tym łączę się sercem z dziewczynami z forum, które borykają się z trudnościami dnia codziennego polegającego, na chętkach, pokusach, wilczym apetycie. Jednym z marzeń, gdy byłam na diecie było marzenie zjedzenie pęta kiełbasy bez wyrzutów sumienia, czy odgrzanie sobie parówek na śniadanie. A dziwne to mi się wydawało, bo normalnie za parówkami czy też kiełbasą nie przepadam. Właśnie szkopuł w tym, że na diecie często chętki mamy na  rzeczy, których normalnie byśmy nosem tknąć nie chcieli. Taka złośliwość życiowa.
No i od dni kilku siedzę w temacie kiełbasianym. Najbardziej chodziła za mną biała kiełbasa i takową mam w planach robić pojutrze. Mięsko już się dosmacza a na jutro mam zamówione flaczki do kiełbasy ;-) jak będzie pysznie, to przybiegnę tu z nowinkami. Wcześniej  pokusiłam się zrobić kilka słoików kiełbaski wekowanej. Trochę sucha wyszła, więc waham się z podaniem przepisu tu zanim nie udoskonalę, ale krążąc po necie dotarłam zajrzałam na znaną już mi z tematów wędzalniczych, gdy to budowaliśmy rodzinną wędzarnię i stawialiśmy pierwsze kroki w wędzeniu wędlin stronę http://wedlinydomowe.pl. I tak zajrzałam na stronę o domowym wyrobie parówek. Zaciekawiło mnie, jak się takie paróweczki domowym sposobem otrzymuje i naszła mnie wielka ochota spróbować samej. I bynajmniej nie ze skórek, uszu czy podgardli tylko z najczystszego, chudego mięska drobiowego. I efekt mnie zadziwił. Wyszły mi przepyszne paróweczki domowe. Co prawda jeszcze nie do końca wyczaiłam z przyprawach, i brakuje "tego czegoś", ale  satysfakcja wielka. A świadomość, że nie zjadam wieprza z chlewikiem zmielonego w parówce bezcenna....
Roboty, wbrew pozorom nie ma z nimi dużo. Za to jeden warunek jest konieczny do tego, aby uzyskać takie paróweczki. Trzeba mieć albo blender, albo maszynkę do mięsa, albo malakser albo jakiekolwiek inne urządzenie do mielenia mięsa (malakser w/g mnie najlepszy). Bo jeśli chodzi o parowanie potraw, to na pewno każda z Was jakiś sposób ma i wcale nie trzeba być w posiadaniu parowara, żeby sobie  jedzonko na parze przyrządzać.
Mój stary patent, to garnek 22cm, na nim pielucha tetrowa zatrzaśnięta bokiem tortownicy o tej samej średnicy. A na to pokrywka od tegoż garnka. Sprawdza się znakomicie i całe lata w ten sposób parowałam na przykład bułeczki na parze, ale do rzeczy....

Składniki na 8 paróweczek:

  • 550 gramów piersi z kurcząt
  • 185- 190 ml mleka (dla fazy I,II chudego rzecz jasna)
  • 1/2 łyżeczki żelatyny
  • przyprawy:  
       2 płaskie łyżeczki soli
       1/3 łyżeczki papryki słodkiej
        szczypta pieprzu białego mielonego
       1/2 łyżeczki tartej gałki muszkatołowej
       mały ząbek czosnku
       kilka kropli maggi
  • folia spożywcza do zawinięcia paróweczek lub jelita cienkie wieprzowe lub inne cienkie (do kupienia w hipermarketach albo w małych sklepach masarskich).

Wykonanie:

Mięso pokroić w dosyć drobną kostkę i włożyć na jakieś 30 minut do zamrażalnika, żeby mięso lekko podmroziło. Mleko też włożyć do mocnego schłodzenia.
Przyprawy wymieszać z kilkoma łyżkami mleka. Żelatynę rozpuścić w kilku łyżkach wody (mleka).
Po odstaniu mięsa w zamrażalniku włożyć do malaksera i zmielić na miazgę wraz z przyprawami i żelatyną, dolewając schłodzone mleko. Najlepiej jak najkrócej, ale na jak najszybszych obrotach, żeby mięsko nie zdążyło się rozgrzać podczas procesu mielenia.
Gotowa masa wygląda tak:
Nie mając na stanie jelit, moje paróweczki zawinęłam w folię i uparowałam. Jeśli będę szczęśliwym posiadaczem jelit, sparzę paróweczki w wodzie ok 20 minut w 80 stopniach.
A jak to zrobiłam?
Na każdy kawałek foli nałożyłam po batoniku masy wcześniej ręką umoczoną w wodzie formując z grubsza wałeczek. Starałam się jak aby wałeczek był jak najmocniej ściśnięty, żeby jak najmniej pęcherzyków powietrza w nim było (rezultat niekoniecznie do końca mnie zadowolił, ale nie będę aż tak surowa dla siebie ).
Wałeczek ściśle zawinęłam w folię  i łapiąc za końcówki zaczęłam rolować nadając im kształt parówki:


 Ostatecznie wyszło mi coś takiego:
Wyszło mi 8 ok. 90 gramowych paróweczek. Parowałam na parze ok 16 minut.

 Smacznego.

poniedziałek, 26 września 2011

Dukanowe pieczarki w marynacie (faza II,III)

Dzisiaj na forum, na wątku "dukanowym" rozmowa była o marynowanych grzybkach, śledzikach. I tu z tego miejsca pozdrawiam Dziewczyny cieplutko.
Wielu dukającym marzy się pieczareczka z marynaty, ale te nasze sklepowe, kupne, mają w składzie cukier, który niestety takie marynowane grzybki dyskwalifikują. Wspomniałam dziewczynom, ze nie muszą się oglądać na kupne, skoro naprawdę prosto przygotować takie marynowane pieczarki w domu. Zeszłej jesieni marynowałam z dodatkiem słodzika grzyby, smakowały wybornie, więc dlaczego nie powtórzyć tego w tym roku? Ale zanim zabiorę się za grzybki leśne, przedsmak marynowanych grzybków w postaci pieczarek ze słoiczka...
Przy przygotowywaniu zalewy (marynaty) ogólne zasada jest taka, że na 3 porcje wody daje się 1 porcję octu, a na każdą 1 szklankę octu - 4 łyżki cukru i 1 łyżkę soli + przyprawy: liść bobkowy, ziele angielskie, pieprz, cebula...Wiadomo, że słodzika będzie mniej, bo ma bardzo skoncentrowany słodki smak.
Ja nigdy nie potrafię "utrafić" z ilością zalewy i albo muszę dorabiać, albo mi zostaje. Ale to dlatego, że sezonowo robię marynaty, więc wprawy nie mam.
Tak więc dzisiaj zapodaję przepis na marynowane pieczarki dukanowe.

Składniki:

  • 1-1,5kg niedużych pieczarek
  • ewentualnie: kilka szczypt gorczycy
Marynata:
  • 125ml octu
  • 375ml wody
  • ok.1 płaska łyżka słodzika
  • 1/2 łyżki soli
  •  liść bobkowy, ziele angielskie, pieprz, cebula.
Wykonanie:
Umyte, okrojone z ogonków pieczarki w całości bądź pokrojone na grube plastry, pogotować około 3 minuty w lekko osolonej, potraktowanej łyżką octu wodzie.(Nie martwić się wielkością, bo po obróbce termicznej pieczarki skurczą się dosyć mocno).

Przygotować marynatę:  

Wymieszać wszystkie składniki, z wyjątkiem słodzika w garnku.
Pogotować około 5 minut na małym ogniu, tak by wywar przeszedł przyprawami.
Dopiero po odstawieniu z ognia, posłodzić słodzikiem. Najlepiej sprawdzić na smak zalewę. Powinna być zdecydowanie słodka, octowa. 
~~`,;>o0o<;,`~~
Wyparzone słoiczki wypełnić ugotowanymi pieczarkami prawie po brzegi.
Do każdego słoiczka dodać szczyptę gorczycy.
Zalać gorącą marynatą, zakręcić i postawić słoiczki do góry dnem. 
Jeśli słoiczki były wyparzone, a nakrętki nieuszkodzone, można zrezygnować z pasteryzacji. U mnie na tyle szybko idą i nie robię tego dużo, więc ja nie pasteryzuję. 
Tak przygotowane pieczarki praktycznie po ostudzeniu już nadają się do degustacji, ale najlepsze po kilku dniach, gdy przejdą na wskroś marynatą. Z tej ilości powinno wyjść 7-10 słoiczków po dżemach, ale moje "na oko" może nie do końca trafić w ilość.
Smacznego.


niedziela, 18 września 2011

Dukanowe tomato sause (na szybko)(faza II,III)


Zauważyłam, że odchudzającym się metodą doktora Dukana bardzo często brakuje najzwyczajniejszego na świecie ketchupu. Co prawda na półkach sklepowych można dostać takie, które na dobrą sprawę można by podciągnąć pod dietę, ale tym, który naprawdę restrykcyjnie do diety Protal podchodzą, fakt, że ketchup posłodzony jest fruktozą może nie wystarczyć. Idealny ketchup to taki, w którym w ogóle nie ma cukru. A co zrobić, gdy takiego ketchupu nie można dostać? Zwyczajnie, zrobić sobie samemu. To takie proste...
I nie chodzi o oto, żeby cały dzień stać nad garem pyrkającej brei z pomidorów. Ja chcę zaproponować taki sosik na szybko, odparowany na patelni, do bieżącej degustacji. Bez bawienia się z robienie przetworów, słoikowanie, pasteryzowanie....Sosik ten może spokojnie kilka dni w pojemniczku sobie w lodówce postać i w każdej chwili być pod ręką jako dodatek do potraw, jajecznicy, na wędlinkę.  W moim przypadku chodziło jeszcze o to, żeby właściwie spożytkować i nie zmarnować za szybko dojrzałych pomidorów, które dostałam od mamy z działki (eyych ta wspaniała działeczka..a zaraz nadejdzie jesień i wszystko co dobre, się skończy ;-(().
Wykorzystajcie więc moment, kiedy na rynku, w sklepie można za zupełnie niewielkie pieniądze dostać dorodne, słodkie, pełne zapachu pomidory. Bo zimą pozostaną nam już tylko takie, "plastikowe" z marketów, które pomidorami nie pachną wcale.

Składniki na małą miseczkę (jak na zdjęciu):
  • 2 duże, dorodne pomidory
  • 1 duża cebula
  • 1-2 ząbki czosnku
  • łyżka octu balsamicznego
  • sól, pieprz, ostra lub łagodna papryka, ew. bazylia
  • 1/3 łyżeczki słodziku
  • sól, pieprz
Wykonanie:
  1. Cebulę pokroić w drobną kostkę, zeszklić na teflonowej patelni ze szczyptą soli.
  2. Do cebuli dodać obrane ze skórki, pokrojone w kostkę pomidory, z których wcześniej usunięto twarde szypułki.
  3. Gdy całość zacznie się gotować, dolać ocet, przeciśnięty czosnek, pieprz, paprykę i ewentualnie bazylię. (Ja z bazylią nie przesadzam)
  4. Smażyć na patelni, co jakiś czas mieszając do odparowania i zgęstnienia sosu. 
  5. Na koniec dosmaczyć słodzikiem.
  6. I teraz tak: można potraktować blenderem, ale ja uwielbiam taki niezblendowany, z kawałeczkami cebulki i pestkami w środku....
Przechowywać w lodówce, w zamkniętym pojemniczku. 
Oczywiście można pokusić się o zrobienie większej ilości sosu, przełożyć w słoiczki i pasteryzować. Będzie przepysznie zajadać się tak przygotowanymi pomidorkami, gdy za oknem śladu po lecie nie będzie....
Smacznego.

czwartek, 15 września 2011

Przekładany biszkopt z polewą karmelową (Dukan)



 To chyba najlepsze ciasto dukanowe, jakie udało mi się upiec, a tym samym jeść. Przebiło i to na całej linii moje ulubione do tej pory ciasto z rabarbarem i płatkami róży....
Najbardziej pyszna w tym cieście wyszła mi polewa karmelowa i to ona sprawia, że ciasto w smaku przybliża Dukanki na diecie Protal do upragnionych smaków, takich jak smak słodkiego karmelu....
Całość ze słodką masą twarogową i puszystym biszkoptem stanowić będzie przepyszną ucztę dla podniebienia dukających.

Składniki na ciasto, na tortownicę 22-23cm:
  • 8 sporych łyżek otrąb owsianych
  • 4 łyżki otrąb pszennych
  • 5 jaj
  • 4 łyżki słodzika do pieczenia
  • 1 łyżka słodzika xylitol 
  • 4 łyżki maizeny (ew. skrobi ziemniaczanej)
  • opcjonalnie 2 łyżki kakao, jeśli ma to być biszkopt ciemny
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • aromat 
Składniki na masę twarogową:
  • ok 700 gramów twarogu chudego na sernik, (ja użyłam President 0%, ale super będzie ten 4%)
  • 4 łyżki słodziku
  • zapach śmietankowy, waniliowy
  • 2 łyżeczki żelatyny + 4 łyżki wody
Składniki na polewę karmelową:
  • ok 300 ml (250+50) mleka (ja użyłam 2%)
  • 2 łyżeczki skrobi kukurydzianej ( mnie już wszystko jedno, bo Protal zakończyłam, więc użyłam ziemniaczanej ;-))
  • 4 łyżki słodzika-xylitolu (nie wiem jak z długim gotowaniem innych słodzików, dlatego wybrałam ten naturalny, który jest wyciągiem z kory brzozy, a ja uwielbiam jego smak)
  • 1/2 laski wanilii lub aromat waniliowy
Przygotowanie:

Wykonanie ciasta:    Dokładny przepis  tu  >> KLIK <<
Wykonanie polewy karmelowej:
  1. Ok 250 ml mleka (reszta będzie dolewana w trakcie karmelizowania), wlać do szerokiego, dosyć wysokiego garnka z dosyć grubym dnem, żeby od razu nie wykipiało i nie zaczęło się palić, wsypać słodzik, wrzucić wanilię (wcześniej ją oskrobać i wrzucić wraz z ziarenkami) i podgrzewać, gotować na małym ogniu około 25 minut dosyć często mieszając.
  2. Do odparowującego, leciutko już "przypalonego" (ale kontrolowanie) mleka wlać skrobię wymieszaną z 2 łyżkami wody lub mleka, które pozostało do uzupełniania w trakcie odparowywania polewy.
  3. Mieszać ciągle aż do uzyskania karmelowego koloru, dolewając w trakcie gęstnienia po trochu mleko, aby polewa wciąż była płynna, ale z każdą minutą bardziej beżowa w kolorze i bardziej zawiesista.
  4. Tuż przed polaniem jeszcze chwilkę postawić na ogień, ewentualnie dolewając ciutkę mleka, żeby polewa miała konsystencję akurat do polania biszkoptu.
Wykonanie masy twarogowej:
Polecam masę zacząć przygotowywać, gdy biszkopt jest już ostudzony i przekrojony na 2 części, ponieważ masa dosyć szybko tężeje.
  1. Żelatynę namoczyć w zimnej wodzie. Odstawić na minutę do napęcznienia, następnie podgrzać nad garnkiem z przygotowującą się masą karmelową do całkowitego rozpuszczenia się żelatyny (nie zagotować!).
  2. Twaróg utrzeć ze słodzikiem i aromatem, (ma być słodkie, ale każdy ma inny próg odczuwania słodkiego, więc polecam spróbować).
  3. Do masy twarogowej, cały czas ubijając wlewać strumyczkiem rozpuszczoną, płynną, jeszcze ciepłą żelatynę. Na wysokich obrotach wymieszać masę.
>>oO<()>Oo<<
1. Biszkopt przekroić na dwie części.
2. Na pierwszą warstwę wyłożyć tężejącą masę twarogową.
3. Przykryć drugą częścią biszkoptu.
4. Polać słodką polewą karmelową.
5. Schłodzić troszkę w lodówce (najtrudniejszy moment - moment oczekiwania ;-))



Moje uwagi. Następnym razem zrobię więcej polewy karmelowej i jeszcze jedną warstwę podam bezpośrednio przed nałożeniem masy twarogowej. Będzie jeszcze bardziej karmelowo.....
A sama polewa jest tak pyszna, że można się pokusić o przełożenie większą jej ilością całego ciasta, lub potraktować jako oddzielny, niezależny deserek. Sprawdziłam. Pyszne!

Smacznego.

Biszkopt dukanowy na otrębach "rzucany"


I znowu wraz z wieczorem przyszedł apetyt na coś słodkiego. Uparłam się, że ma to być "dukanowe", bo po nocy wypada chociaż po trochu uspokoić wyrzuty sumienia, wynikające z łasuchowania. A żeby mało tego było, że mi się ciacha chciało, to chciało mi się karmelu, toffi.... 
No a u mnie nie ma, że nie ma. Jak się chce, to się robi.
No i wyszło mi przepyszne ciasto z polewą karmelową, ale o tym w następnym poście.
Tu i teraz spieszę się podzielić z Wami przepisem na sam biszkopt, który się zaraz po upieczeniu zrzuca z wysokości około 50cm na płasko, na podłogę wyłożoną na przykład kocem czy ręcznikiem. Taki biszkopt tylko minimalnie, ale za to bardzo równomiernie osiada, ale w żadnym wypadku nie opada. I nie byłoby w tym nic wyjątkowego, bo przepis na biszkopt "rzucany" można znaleźć na wielu blogach kulinarnych, gdyby nie fakt, że ten mój jest całkowicie dukanowy.

Składniki na tortownicę 22-23cm:
  • 8 sporych łyżek otrąb owsianych
  • 4 łyżki otrąb pszennych
  • 5 jaj
  • 4 łyżki słodzika do pieczenia
  • 1 łyżka słodzika xylitol 
  • 4 łyżki maizeny (ew. skrobi ziemniaczanej)
  • opcjonalnie 2 łyżki kakao, jeśli ma to być biszkopt ciemny
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • aromat 
 Wykonanie:
  1. Otręby zmielić (łyżkę pszennych można zostawić niezmieloną).
  2. W osobnej, niedużej misce wymieszać suche składniki: zmielone otręby, słodzik, skrobię, proszek do pieczenia i kilka kropel ulubionego aromatu..
  3. Oddzielić żółtka od białek.
  4. W większej misce ubić białka na bardzo sztywną pianę, a następnie wmiksować robotkiem po jednym żółtku dalej na wysokich obrotach.
  5. Wsypać do piany suche składniki i już delikatne łopatką wymieszać tylko do połączenia składników.
  6. Ciasto wyłożyć do tortownicy, w której dno wyłożone jest papierem do pieczenia.
  7. Wsadzić do nagrzanego do 175-180 stopni piekarnika i piec około 40-45 minut.
  8. W momencie, gdy biszkopt jest upieczony, wyciągnąć do od razu z piekarnika i upuścić równo z wysokości ok 50 cm na ziemię. 
  9. Odstawić do zupełnego ostudzenia i dopiero potem obkroić boki przed otworzeniem tortownicy.
Smacznego.

środa, 14 września 2011

Lato zaklęte w słoiczkach...


Próbuję zachować trochę wspomnień lata w słoiczkach. Jak? Zabrałam się za pieczenie konfitur ze śliwek i za suszenie pomidorów. W tej chwili po całym mieszkaniu rozchodzi się cudowny zapach pomidorów i czosnku. A za śliweczkami pierwszy z czterech dni pieczenia w piekarniku. Już bardzo cieszę się na te chwile, gdy późną szarą jesienią czy mroźną zimą otworzę słoiczek z własnymi przetworami, zamknę oczy i będę rozkoszować się smakiem i zapachem minionego lata....

poniedziałek, 12 września 2011

Lasagne z cukinią (faza II, III)


Sezon na cukinię w ogródku mojej mamy pomału dobiega końca, ale  póki co, wciąż jeszcze mogę cieszyć się smakami lata...
Ostatni tydzień na moim talerzu przypominał bardzo jadłospis z fazy II diety Protal. Postanowiłam ograniczyć węgle a skupić się na  trybie proteinowo-warzywnym, chociaż w moim przypadku zamieniłam proporcje i więcej warzyw znalazło się na talerzu niż białka. 
Cukinia jest wdzięcznym warzywkiem, można z niej wyczarować dosłownie wszystko. Wyłącznie wyobraźnia tylko może nas ograniczyć, a że mi wyobraźni nie brakuje tak więc cukinia, patison znalazły się już i w cieście i w zupie, i w pieczeniach i sosach. A dzisiaj przyrządziłam przepyszną lasagne z cukinią.


Składniki na naczynie około 28 na 20 cm:
 na masę mięsną:
  • około 60-80 dkg zmielonego chudego mięsa drobiowego, wołowego
  • 1-2 cebule
  • 2-3 pomidory
  • mały przecier pomidorowy 
  • 1 łyżka octu winnego
  • przyprawy jak do bolognese: pieprz, czosnek,sól, bazylia, lubczyk...i kto co lubi czuć w mięsku 
     >>oO<X>Oo<<
na warstwę cukiniową:
  • 2 średnie cukinie
  • 3 szklanki mocno doprawionego wywaru z warzyw, (ewentualnie kostka bulionowa o obniżonej zawartości tłuszczu)
>>oO<X>Oo<<
sos do polania na wierzch:
  • 3 łyżki otrąb
  • około 3/4 szklanki mleka
  • pół kostki rosołowej
  • gałka muszkatołowa, pieprz
 Wykonanie:
Mięso (wcześniej zmielone) podsmażyć, dodać cebulkę, pomidory obrane ze skórki i przecier. Poddusić do zgęstnienia i odparowania masy mięsnej. Doprawić wedle uznania.
Cukinie pokroić wzdłuż na około 1cm plastry i podgotować kilka minut w wywarze z warzyw.
Przygotować  sos z otrąb praktycznie jak na owsiankę, czyli ugotować otręby w mleku,dolewając go po trochu tak, że by uzyskać dosyć gęsty, ale lejący się sos i przyprawić na słono jak sos beszamelowy, to jest kostką rosołową, gałką, pieprzem.

W żaroodpornym naczyniu ułożyć warstwę cukinii, na to wyłożyć warstwę mięsa, przykryć kolejną warstwą cukinii, powtórzyć jeszcze raz warstwę mięsa, zakończyć cukinią i na koniec zalać całość sosem z otrąb
Zapiekać około 30 minut do uzyskania zarumienionej skórki na wierzchu w temperaturze ok 170-180 stopni.

Najlepsza na drugi dzień, gdy wszystkie smaki przejdą sobą i lasagne ładnie się kroi.
 
 Smacznego.