czwartek, 13 października 2011

Dzień pod znakiem proto...

Wyjątkowo trudno mi dzisiaj czysty proto czwartek przeprowadzić. Czasem ma się takie dni, że siedziałoby się z głową w lodówce. A jeszcze jestem w takim cyklu miesiąca, że mnie ciągnie mocno do słodkiego. I chociaż zdaję sobie sprawę, że proto dni w IV fazie powinny być wyjątkowo restrykcyjnie przeprowadzane, dzisiaj daję sobie lekką dyspensę. Tak więc w piekarniku pieką się babeczki serniczkowe, a na śniadanie zjadłam kawałeczek wędzonego pstrąga.
Normalnie w ten dzień staram się jadać wyjątkowo chudo i bogato w białko a nie nabiał. Rezygnuję nawet ze słodzika, mleka i delikatnie podchodzę do jogurtów. Dzisiaj wszystko stoi na głowie.
Tak więc na śniadanie była tłusta rybka wędzona. Muszę się jednak pochwalić, że rybkę wędzimy sami. Nie była więc przesolona. Czyste pyszności.
Na drugie śniadanie zachciało mi się smażonego wieśniaczka. Pewnie każda z Dukanek wie, że serek wiejski poddawany długiemu procesowi podgrzewania na patelni zaczyna się ciągnąć i przypominać troszkę topiony a troszkę żółty w smaku. A przy serku wylądowało jajko sadzone.
Na obiad znowu nie do końca tak, jak na czyściutkim proto powinno być, bo wszamałam 2 kawałki łososia a wiele można o tej rybce powiedzieć, ale nie to, że należy do chudych. Na pociechę jedynie mogę sobie powiedzieć, że przyrządziłam na parze. Polałam sosikiem z jogurtu i przypraw wśród których znalazła się mała łyżeczka musztardy Dijon. Wszystko dzisiaj robię na opak :-) I chociaż obracam się w temacie białek, nie grzeszę węglami i tłuszczem póki co, to i tak daleka jestem zasadzie:

Za to mogę się pochwalić, że wzorowo u mnie z ilością płynów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mile widziane. Wtedy czuję, że nie piszę sama do siebie ;-)