sobota, 13 sierpnia 2011

Coraz bliżej ku naturze

Zanim zaczęłam moją przygodę z Dukanem, nie interesowałam się za bardzo tym, jak jeść zdrowo i smacznie. Miało być smacznie, a niestety w moim przypadku oznaczało: smażone (bo ładnie pachnie i chrupie bułeczką tartą ze sklepu), z okraszonymi ziemniaczkami (bo jak to, obiad bez ziemniaczków?), polane obficie sosem (zagęszczonym i zasmażką i poprawione śmietaną), bez surówek (bo już się nie mieściły). Chleb biały, margaryna (bo posmarować trzeba, a margaryna taka zdrowa, a masło to samo zło), no i do popicia koniecznie soki z kartonu (bo jakie to zdrowe, bez cukru przecież). Gdy sobie przypomnę, jak bezmyślnie siebie i rodzinę pompowałam takim serwowaniem posiłków, to mi samej siebie i żal i złość mnie bierze wielka.
I ktoś czytając moje słowa może się obruszyć, bo Dukan kojarzy się z dietą niezdrową, źle zbilansowaną i obciążającą organizm. Nie w moim przypadku. Dopiero, gdy zaczęłam stosować dietę Protal, dotarło do mnie, jak wiele błędów popełniałam przygotowując codzienne posiłki. Z dnia na dzień zaczęłam nabywać wiedzę na temat tego, jak powinno wyglądać zdrowe odżywianie, jak komponować składniki, by jak najlepiej zaopatrywać własne ciało w to wszystko, co niezbędne do właściwego funkcjonowania organizmu.
Tak więc teraz świadomie gotuję, z miłości do siebie....
Zaczęłam poszukiwanie nowych smaków nie tylko w ziołach, przyprawach dotąd mi nieznanych, ale też w sposobie przyrządzania zupełnie wcześniej mi nieznanych produktów. Z kuchni wyjechały wszelkie tłuszcze typu trans, białe makarony i torebki z gotowymi daniami typu fix czy "pomysł na...." 
Ale pomału i to mi nie wystarcza. Gdy tylko trafia się okazja na "mleko prosto od krowy", wyrabiam twaróg, chleb, bułki wypiekam własnoręcznie, bo tylko wtedy mam pewność, że jest to pieczywo pełnowartościowe. Warzywa całe lato mam z działki mojej mamy. Jeszcze tylko muszę znaleźć źródło dobrej, ekologicznej mąki prosto z młyna i będę miała komplet. Rodzina śmieje się ze mnie, że najchętniej kupiłabym kawał pola i sama zaczęła uprawiać. Coś w tym jest....
No i od jakiegoś czasu zaczęłam, przy dużej pomocy mojego męża sama wędzić wędliny i ryby.


wędzenie wędlin

 I kto by pomyślał, że dieta Dukana właśnie tyle dobrego wniesie do mojego życia. Naprawdę warto czasem przystanąć w pędzie codziennego dnia i  pomyśleć o sobie...


wędlinka mojej roboty
Miłego dnia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mile widziane. Wtedy czuję, że nie piszę sama do siebie ;-)